8c. Naszkowski
„W 1982 r. próbowano
również zrealizować wariant prowokacji, inspirując lub przejmując kontrolę nad
Międzyregionalną Komisją Oporu NSZZ „Solidarność”. Geneza MKO związana jest z
osobą Andrzeja Konarskiego, jednego z dwóch głównych twórców Ogólnopolskiego
Komitetu Oporu, do 13 grudnia członka prezydium Komisji Krajowej
„Solidarności”. Konarski, w przeciwieństwie do Szumiejki, nie podporządkował
się TKK i podjął działalność rozłamową. MKO została utworzona 4 września 1982
r., a mieli w jej skład wejść działacze kilku regionów. MKO wypowiedziała się
przeciw strajkom i demonstracjom, krytykowała też TKK za nieskuteczność
proponowanych form walki. W połowie listopada MKO wydała numer 1 pisma „Bez
dyktatu”, wypełnionego jej obszernymi oświadczeniami. Nadzwyczaj doskonała
szata graficzna pisma (kolumny, łamanie, czytelny druk) mogła budzić
podejrzenia, podobnie jak sama próba negowania przyjętych form walki.
W istocie SB chodziło o
wykreowanie podziemnej struktury międzyregionalnej, która byłaby konkurencją
dla TKK, osłabiała jej autorytet, przejmowała kontrolę nad lokalnymi ogniwami
konspiracji, a także ułatwiała rozpracowanie samej TKK. W sprawie dotyczącej
eksponowanego agenta SB, a w 1982 r. jej funkcjonariusza Eligiusza
Naszkowskiego, znajduje się oświadczenie wysokiego szczebla oficera Biura
Studiów z maja 1985 r., w którym pisze, że sprawa dotycząca MKO
miała kryptonim „Tęcza” i Naszkowski wiedział, że „jest to struktura stworzona
przez B[iuro] S[studiów] SB w koordynacji z wojewódzkimi urzędami spraw
wewnętrznych, że jest ona sterowana poprzez osobowe źródła informacji wywodzące
się także z <czołówki> b. Solidarności, że w imieniu tej struktury drukowano
i kolportowano <Bez dyktatu>”.” (sp, str. 92-93)
8d. Reakcje z za granicy
W "Balladzie o Janku
Wiśniewskim", która opowiada o starciach robotników z władzą podczas
wydarzeń 1970 r. na Wybrzeżu, są i takie słowa: "Świat się dowiedział. Nic
nie powiedział. Janek Wiśniewski Padł." Po wprowadzeniu stanu wojennego
było podobnie. Świat powiedział niewiele lub prawie nic. Niewiele też zrobił.
"(...) reakcje miały charakter, można powiedzieć,
"unikowy", a odpowiedź francuskiego ministra spraw zagranicznych
Claude'a Cheyssona na pytanie dziennikarza: "co zrobi rząd?" była
wręcz defetystyczna, jeśli nie cyniczna: "Nic, rzecz jasna, nie zrobimy
nic". "Będziemy śledzić na bieżąco" - dorzucił. (...) Niezwykle
wstrzemięźliwy był kanclerz RFN Helmut Schmidt, który przebywał właśnie z
oficjalną wizytą w NRD. Powiadomiony wcześnie rano o wydarzeniach w Polsce
uznał, iż nie jest to wystarczający powód, aby przerwać owocne spotkanie z
Erichem Honeckerem, pierwsze na tak wysokim szczeblu po ponad
dziesięcioletniej przerwie. Stosunki niemiecko-niemieckie miały dla niego
oczywisty priorytet. Wedle niektórych ocen, stanowisko zajęte przez kanclerza w
znacznym stopniu utrudniło jednolitą reakcję Zachodu, niemniej od wczesnego
ranka trwały intensywne konsultacje telefoniczne ministrów spraw zagranicznych
"wielkiej czwórki" natowskiej i o godz. 16.00 Haig, Cheysson, Hans
Dietrich Genscher oraz lord Carrington spotkali się w Brukseli u Sekretarza
Generalnego NATO. Po spotkaniu nie ogłoszono oficjalnego komunikatu, a
wypowiedź dla dziennikarzy była nader enigmatyczna: "naród polski powinien
sam znaleźć sposób na przezwyciężenie aktualnych trudności i doprowadzić do
kompromisu między istniejącymi tam siłami." (wpj, str. 117)
Obrońcy pokoju.
"Media nie były wprawdzie tak wstrzemięźliwe jak
politycy, ale również w prasie zachodniej wyczuwało się ulgę, że sowieckie
wojska nie pojawiły się na ulicach polskich miast, a w niektórych dziennikach
amerykańskich ukazały się nawet artykuły pochwalające decyzję gen.
Jaruzelskiego (zresztą w tajnym opracowaniu analitycy CIA wyrażali podobne
opinie)." (wpj, str. 118)
Wygląda na to, że cały Zachód na
wszystkich szczeblach władzy i opinii publicznej robił w majtki ze strachu
przez ZSRR. Skąd Polacy wzięli tyle siły, żeby stawiać się okoniem. Teraz
mówią, że ZSRR w tym czasie był już kolosem na glinianych nogach i wydmuszką.
To dlaczego się go tak bali???’
"(...) W Szwecji, w oczekiwaniu na duży napływ
uchodźców z Polski (prawdę mówiąc, nie wiem, jak to sobie wyobrażano - morzem
na porwanych statkach?, na kajakach? i żaglówkach?), przeprowadzono specjalne
ćwiczenia i postawiono w stan gotowości niektóre jednostki wojskowe. Po
południu 15 grudnia podwyższoną gotowość ogłoszono w sztabie głównym NATO, a
polskie służby zaobserwowały wzmożone przeloty natowskich samolotów
rozpoznawczych nad południowym Bałtykiem." (wpj, str. 118-119)
Sankcje gospodarcze też były,
zwłaszcza ze strony Stanów Zjednoczonych, ponieważ państwa europejskie starały
się tonować ostre reakcje Ronalda Reagana. Najważniejszą sankcją było odebranie
Polsce klauzuli najwyższego uprzywilejowania w handlu ze Stanami Zjednoczonymi
po delegalizacji "Solidarności" w październiku 1982 r. Takie klauzule
miały tylko trzy państwa demoludów: Polska od 1960 r., Rumunia od 1975 r. oraz
Węgry od 1979 r.
Na kierownika Biura zagranicznego
NSZZ "Solidarność" wyznaczono Jerzego Milewskiego (okazało
się, że był tajnym współpracownikiem bezpieki). Na siedzibę biura wyznaczono
Brukselę, miasto, w którym mieściła się Międzynarodowa Konfederacja Związków
Zawodowych oraz Światowa Organizacja Pracy.
"Władze tych organizacji bez żadnych oporów - a wręcz
z entuzjazmem - odniosły się do akredytowania przedstawicielstwa znanego im
świetnie związku. Biuro dostało lokal i środki na bieżącą działalność." (wpj,
str. 243)
Dobre stosunki udało się nawiązać
z Amnesty International, Międzynarodowym Czerwonym Krzyżem, Biurem Wysokiego
Komisarza ONZ do spraw Uchodźców.
"Biuro reprezentowało też "Solidarność" w
Międzynarodowej Organizacji Pracy, co było o tyle ważne, iż w MOP
reprezentowane były zarówno związki zawodowe, jak i rządy. Mimo ostrych
protestów rządu gen. Jaruzelskiego przedstawiciele "Solidarności"
brali udział w pracach organizacji." (wpj, str. 244)