12. Żołnierze, milicjanci, zomowcy
"Wszyscy dyskutowali co to może być? Czy to wojna? Ale
z kim? Najbardziej prawdopodobna wydawała się wersja o wojskach z Układu Warszawskiego
(jak w 1956 roku na Węgrzech i w 1968 w Czechosłowacji). Tylko, po której
stronie opowie się nasza armia? Wśród tych szeptów ktoś z kadry włączył
telewizor. Szmery, szmery i obraz, grają hymn, pojawia się twarz generała i
premiera, Wojciecha Jaruzelskiego.
W trakcie jego wystąpienia na sali panuje przeraźliwa
cisza. Patrzę na twarz rezerwisty - płacze. Już wie, dlaczego przetrzymywano
jego pobór od dwóch miesięcy. W tym pierwszym momencie staje się jasne, że to
nie alarm ćwiczebny, że stan wojenny oznacza coś dużo bardziej poważnego."
(sts, Wojciech Książek, str. 89)
Andrzej Paczkowski wyjaśnia, że
przedłużenie służby poborowej o dwa miesiące miało niebagatelny wpływ na wybór
daty wprowadzenia stanu wojennego:
"Wśród wielu czynników determinujących wybór nocy z 12
na 13 grudnia istniał jeden, nader istotny, który w pewnym sensie wymuszał
wprowadzenie stanu "W" przed 15 grudnia: w tym dniu mijał
dwumiesięczny okres, na jaki przedłużono służbę wojskową 46 tysiącom żołnierzy
"starego rocznika". Dalsze przedłużenie było możliwe tylko pod
warunkiem, że kraj znajdzie się w stanie wojny. Do nowych poborowych, których
uważano za "zarażonych" przez "Solidarność", tak dalece nie
miano zaufania, że faktycznie wstrzymano jesienny pobór (wcielono tylko około
17 tysięcy osób). W tych warunkach zwolnienie do cywila przeszkolonych
żołnierzy oznaczałoby czasowe zmniejszenie liczebności sił zbrojnych, a na to
autorzy stanu wojennego nie mogli sobie pozwolić." (wpj, str. 25)
Przed wprowadzeniem stanu
wojennego dosyć powszechna była opinia, że Jaruzelski jest polskim patriotą i
wyprowadzi z koszar polskie wojska przeciwko wojskom Układu
warszawskiego, gdyby doszło do interwencji zbrojnej. Oczywiście to były mrzonki
myślenia życzeniowego.
"Wiele osób uważało, iż we wprowadzaniu stanu
wyjątkowego nie może zostać użyte wojsko, które - jak sądził Janusz Pałubicki -
po wyprowadzeniu z koszar "przyłączyłoby się do załóg
[robotniczych]". Niektórzy - jak Jacek Kuroń - uważali, że "generał
będzie namierzał, namierzał i swoim zwyczajem cofnie rękę"." (wpj, str.
33)
I stary dylemat zomowca w
ubikacji: "lać czy walić?"
"- Co ty myślisz, jak dostaniesz kamieniem w głowę od
robola, to zobaczysz, jak będziesz w nich napierdalał. Pamiętaj, że kto ma
miękkie serce, ten musi mieć tu twardą dupę - zamyka kwestię młody
gliniarz.
Ta wypowiedź kojarzy mi się z opowieścią kolegi z kompanii.
Mówił, że gdy był ostatnio na przepustce, spotkał w domu rodzinnym kuzyna,
który kończył szkołę milicyjną w Szczytnie (ponoć poszedł do milicji po
technikum, żeby dostać szybciej mieszkanie). Wywieźli ich stamtąd do akcji na
początku stanu wojennego - jego akurat do pacyfikacji stoczni. Pochwalił mu
się, że pokrwawioną pałkę ich dowódca pozwolił mu zachować na pamiątkę. Kolega
dodał, że na tym tle doszło w domu do awantury, że nie podając owemu
krewniakowi ręki, wyjechał z powrotem do jednostki. Nie wiadomo, jak było
naprawdę, ale - cholera - niedługo przez tę wojnę zaczniemy się nienawidzić i
tłuc we własnych rodzinach. I może też o to w tym wszystkim chodzi?" (sts,
Wojciech Książek, str. 95)
Przeciwko narodowi generałowie
wystawili wojsko, Milicję (z nazwy) Obywatelską (w tym brygady
antyterrorystyczne), ZOMO (Zapasowe Odwody Milicji Obywatelskiej - chyba), ROMO
(Rezerwowe Oddziały Milicji Obywatelskiej - chyba (Ci byli powołani w ostatniej
chwili i przestraszeni - widziałem taki oddział w Gdyni 16-go grudnia - nie
zdążyli im nawet obciąć długich włosów - kręcili się w miejscu ze strachu, a
nieogolone głowy spoglądały przerażone na lewo i prawo), ORMO (Ochotnicza
Rezerwa Milicji Obywatelskiej), nie licząc SB-ków. Andrzej Paczkowski pisze, że
w patrolach brały też udział ochotnicy grup samoobrony, złożone z aktywistów
partyjnych, to musiała być wyjątkowa hołota.
13. Lojalka
„Jesienią 1983 r.
Strękowski (po przesłuchaniu w Pałacu Mostowskich) i Stańczyk, w porozumieniu z
adwokatem Piotrem Andrzejewskim, zdecydowali się złożyć w prokuraturze
oświadczenie, że zaprzestali działalności w podziemiu 22 lipca 1983 r.
Oświadczenie było tak sformułowane, by dawało się interpretować dowolnie: nie
zawierało stwierdzenia, że działalność po tej dacie nie została wznowiona.” (sp,
str. 633)
A ja nie podpisałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz