10. Zwyczajni ludzie zachowywali się po wprowadzeniu stanu wojennego jak zwyczajni ludzie. Byli zdezorientowani i nie wiedzieli co mają robić.
"Wojna, więc co? Zapasy? Ogłupiała leję wodę do wanny." (sts, Ksenia Bagniewska, str. 27)
"nigdy nie było w domu tyle alkoholu, co za czasów
reglamentacji - każdy kupował, żeby nie zmarnować kartek" (sts, Ksenia
Bagniewska, str. 28)
Pierwsze kartki, które pamiętam, zostały wprowadzone przez Gierka na cukier, tak około 1977 r. Podobno nastąpił niespodziewany brak cukru na rynku światowym i zwyżka cen, wobec czego Gierek sprzedał polskie zapasy cukru, a obywatelom rządzonego przez siebie kraju zaoferował początkowo po 2,5 kg cukru, a później po 2 kg, czy nawet mniej miesięcznie. Każdy starał się wykupić cały swój przydział, w związku z czym w szafach zamiast ciuchów przechowywano po kilkadziesiąt kilogramów cukru.
Przed wprowadzeniem kartek na mięso w 1980 r. oficjalne statystyki podawały, że na obywatela Polski przypadało 6 kg mięsa miesięcznie. Na kartki przyznano 3,5 kg mięsa, kiełbasy i podrobów.
W 1981 r. już prawie wszystko było
na kartki.
Te zasady sprzedaży na kartki,
które zmieniały się co miesiąc nie należą do najbardziej skomplikowanych,
zdarzały się gorsze miesiące.
"Uparte milczenie telefonów, zanim władza zezwoliła
łaskawie na "rozmowy kontrolowane", czyli podsłuchiwane, miało
niejeden tragiczny skutek. Sympatyczny dentysta o piętro nad nami doznał w nocy
zawału serca. Zanim jego syn natrafił na opustoszałych ulicach Dolnego Miasta
na wojskowo-milicyjny patrol, zanim dowódca, typowy trep, wreszcie zdecydował
się połączyć radiostacją z przełożonym, zanim ten wezwał karetkę i zanim
przyjechała - było po wszystkim..." (sts, Grzegorz Kurkiewicz, str. 102)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz