5. Władze Solidarności podczas stanu wojennego - 12 grudnia w gdańskim hotelu Monopol odbywał się Zjazd Krajowy NSZZ Solidarność, dlatego bezpieka i milicja miały ułatwione zadanie. Potem po Trójmieście krążyły plotki, kto był tego dnia pijany; nie będę powtarzał plotek, powiem tylko jedno słowo: "termos".
"Spośród członków Prezydium Komisji Krajowej tylko
Zbigniew Bujak i Władysław Frasyniuk uniknęli internowania. Bogdan Borusewicz
(członek Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego), Bogdan Lis (we
władzach regionu gdańskiego i krajowych "Solidarności") i Eugeniusz
Szumiejko (członek władz regionalnych na Dolnym Śląsku i krajowych
"Solidarności") także wymknęli się milicyjnej obławie. Borusewicz
przedostał się na teren Stoczni Gdańskiej, gdzie przygotowywano strajk." (sts,
Wstęp, str. 15)
"W godzinach wieczornych 13 grudnia na teren stoczni
przedostali się członkowie Krajowego Komitetu Strajkowego, proklamując strajk
generalny na terenie całego kraju do czasu zwolnienia wszystkich internowanych
i odwołania stanu wojennego. W skład KKS weszli: Mirosław Krupiński -
wiceprzewodniczący KK, Antoni Macierewicz - ekspert KK oraz Andrzej Konarski,
Eugeniusz Szumiejko, Jan Waszkiewicz, Aleksander Przygodziński - członkowie
Komisji Krajowej i przedstawiciele władz regionalnych, którym udało się uniknąć
aresztowania po zakończeniu obrad władz Związku." (sts, Wstęp, str. 16)
Podobno mieli oni taki plan: jeżeli coś się stanie, zbieramy się w Stoczni Gdańskiej, ale jak widać nie wszyscy, którzy uniknęli internowania, podjęli próbę przedostania się do stoczni. Mirosław Krupiński z Olsztyna był najwyższy stopniem i słusznie objął władzę. Proklamowany strajk nie został nigdy odwołany. Proszę także zwrócić uwagę na to, że do KKS-u wszedł Antoni Macierewicz, który był zaledwie ekspertem i mógł spokojnie udać się do domu na nocleg. To świadczy o tym, że odwagi Macierewiczowi nigdy nie brakowało.
Inne władze Solidarności
ustanawiane podczas stanu wojennego nie miały już żadnej legitymacji prawnej,
ich powstanie tłumaczy jedynie rozbicie przez władzę komunistyczną władz
związku i jego zdelegalizowanie, pod warunkiem, że nie zostały wybrane przez
Kiszczaka i spółkę.
"W nocy z 13 na 14 grudnia nastąpił drugi atak
trzystuosobowej grupy ZOMO na Rejon I Portu Gdańskiego. Wydawało się, że strajk
w porcie został złamany, lecz część obecnych tam osób postanowiła przenieść się
i kontynuować strajk w innych rejonach portu. Mimo ataków ZOMO, w poniedziałek
14 grudnia w Stoczni Gdańskiej utworzył się Regionalny Komitet Strajkowy w
składzie: Lesław Buczkowski, Krzysztof Dowgiałło, Stanisław Fudakowski
(przewodniczący), Jerzy Gawęda, Marian Miąstkowski, Szymon Pawlicki, Alojzy
Szablewski - w większości byli to pracownicy stoczni, pomagali im Józef i
Bogdan Borusewiczowie. Do strajkujących dołączyła Anna Walentynowicz, która
uniknęła aresztowania, będąc w podróży." (str, Wstęp, str. 16)
O ile sobie przypominam Anna Walentynowicz nie była już wtedy w żadnych władzach związku usunięta z nich bezprawnie przez frakcję Wałęsy, więc mogła iść prosto do domu, żeby się wyspać. Przewodniczącym Solidarnośći w Stoczni Gdańskiej i duchowym przywódcą strajku był Alojzy Szablewski - facet o niewyobrażalnym wprost poziomie szacunku ze strony robotników.
To, co napisałem powyżej to, w
świetle tego, co zawarł w swojej książce Andrzej Paczkowski, plotki. Krajówka
nie odbywała się w Hotelu Monopol, tylko w sali BHP w Stoczni Gdańskiej.
Uczestniczy obrad spali głównie w Grand Hotelu, a nie w Monopolu. Facio z
termosem nie był pijany podczas internowania. Było tak:
"Na podstawie relacji uczestników, raportów MSW i
publikowanych już cząstkowych opracowań można wnosić, iż w ciągu 13 grudnia w
dziesiątkach zakładów pracy tworzyły się różne struktury strajkowe, powstało co
najmniej 10 regionalnych komitetów strajkowych, ludzie gromadzili się przed
siedzibami lokalnych władz związku, ukazały się pierwsze ulotki. Do rzadkości
należały takie sytuacje jak w kopalni "Adamów", gdzie lokalna komisja
zakładowa "Solidarności" większością głosów uchwaliła niepodejmowanie
akcji strajkowej. Ci członkowie KK, którzy uratowali się z gdańskiej branki i
nie wpadli w czasie podróży (jak Leszek Waliszewski z Katowic, przewodniczący
Zarządu największego w kraju Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, schwytany na dworcu
katowickim), oraz działacze ze szczebla regionu na ogół nie podejmowali
aktywności, aczkolwiek niektórzy uznali, iż sprzeciw jest niemożliwy: "Nie
wezwałem do strajku generalnego - wspominał Patrycjusz Kosmowski,
przewodniczący zarządu Regionu Podbeskidzie, jeden z bardziej znanych radykałów
związkowych. - Bałem się rozlewu krwi (...). Wiedziałem, że trzeba się ukryć,
odbudować struktury". W Gdańsku ukrywało się dwóch przywódców Regionu
Mazowsze, Zbigniew Bujak i Zbigniew Janas; 13 grudnia nie pojawili się w
Stoczni Bogdan Lis i Bogdan Borusewicz, jedyni z bohaterów strajku z sierpnia
1980 r., którzy uniknęli aresztowania.
Pięciu ocalałych w Gdańsku członków Prezydium Komisji
Krajowej (Mirosław Krupiński, Andrzej Konarski, Eugeniusz Szumiejko, Jan
Waszkiewicz i Aleksander Przygodziński) spotkało się rano na terenie stoczni,
ale ponieważ prawie nikogo w niej nie było, przenieśli się do Portu Gdańskiego,
w którym przebywało kilkuset robotników. Tam ukonstytuowali się jako Krajowy
Komitet Strajkowy i wydali - sygnując go ma godz. 13.20 - "Komunikat nr
1""
"Pod różnymi nazwami - jako "regionalne" czy
"międzyzakładowe" - komitety strajkowe zaczęły działalność 13 i 14
grudnia między innymi we Wrocławiu, Szczecinie, na Górnym Śląsku (w Bytomiu),
Lublinie (właściwie w Świdniku), Łodzi, Bielsku-Białej, w Krakowie (właściwie w
Hucie im. Lenina), a nawet w Poznaniu, w którym nie było poważniejszych
strajków. W Porcie, a od 14 grudnia w Stoczni Gdańskiej, istniał wspomniany już
Krajowy Komitet Strajkowy, obok niego w tejże stoczni znajdowały się dwa inne
komitety strajkowe - Regionalny i Zakładowy. (wpj, str. 61-62)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz