6a. Jan Łabęcki - był taki robotnik w Stoczni Gdańskiej, a przy tym członek Komitetu Centralnego PZPR. W czasach "Solidarności" była to dosyć popularna postać przez to, że pojawiał się tu i ówdzie jako opozycja do "Solidarności". Zupełnie o nim zapomniałem, a historia też (na tym polega jej sprawiedliwość, że pamięta o postaciach wybitnych, a zapomina o lizusach), ale Andrzej Paczkowski wspomina o nim jako o osobie przynależącej do rozsądniejszej części Komitetu Centralnego PZPR. Nic dziwnego, facet stykał się z rzeczywistością w zakładzie pracy.
"Jan Łabęcki ze Stoczni Gdańskiej (...) mówił (...):
"Solidarność' funkcjonuje "jako taka święta krowa w naszej
rzeczywistości (...) robotnicy utożsamiają się z tą "Solidarnością"
na przekór, w rozmowie normalnej wychodzi tak, że Kuroń, że tamten, że owi,
rzeczywiście narozrabiali, że oni się z nimi nie identyfikują, że są przeciwko,
ale "Solidarność" to jest ich". ""Solidarności"
jako symbolu - konkludował stoczniowiec - nie jesteśmy w stanie przezwyciężyć,
on będzie zawsze funkcjonował i będzie zawsze przeciwko nam". I jak tu nie
wierzyć klasie robotniczej?" (wpj, str. 138-139)
Wyrzucili go z KC w 1982 r.
7. Siedziba Krajowej
Komisji NSZZ "Solidarność" we Wrzeszczu
"Po wejściu do siedziby Krajówki przeżyłem szok trzeci
- widziałem zniszczone nogami i młotami przez ZOMO drzwi i szafy, a w drukarni
bezmyślnie porozbijane dopiero co zainstalowane nowiutkie maszyny drukarskie.
Na podłodze walały się porozrzucane dokumenty i papiery. Wszystko, co ujrzałem,
to efekt nocnej wizyty ZOMO w Krajówce. W pewnym momencie znajomi poinformowali
mnie, że w jednej z szaf zostały pozostawione ważne dokumenty związkowe, które
należałoby ukryć przed następną wizytą zomowców." (sts, Zbigniew Mendyka,
str. 112)
To był właśnie ten poziom - wejść,
zniszczyć, rozbić pałą maszyny drukarskie; wyglądało to pewnie tak samo, jak na
filmie Wajdy "Danton", kiedy to służby wysłane przez Robespierre'a
niszczą opozycyjną drukarnię. Ani zomowcy, ani ubecy, którzy pojawili się nagle
w zakładach pracy w celu przejęcia siedzib zakładowych oddziałów związku, nie
potrafili przejąć i zabezpieczyć dokumentów. Można je było bezkarnie wynieść i
ukryć w pierwszych godzinach, czy nawet dniach stanu wojennego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz