1. Przed wprowadzeniem stanu wojennego (cd.)
Andrzej Friszke w ten sposób
opisuje instrukcję w sprawie stanu wojennego:
„Pierwszy tego typu
dokument opracowano w trakcie kryzysu bydgoskiego. (…) Natomiast 8 grudnia 1981
r. opublikowano „Instrukcję organizacji związku w warunkach strajku
powszechnego właściwego”. We wstępie wyjaśniano, że Związkowi grozi wielka
prowokacja ze strony władz lub nawet wprowadzenie stanu wyjątkowego (wojennego)
w odpowiedzi na co zaistnieć może potrzeba wprowadzenia strajku powszechnego w
trzech formach: okupacyjnego, czynnego i wspierającego. Pierwszy z nich miał
objąć największe zakłady przemysłowe, stanowiące „zasadnicze węzły struktury
organizacyjnej strajku powszechnego”. Strajk czynny prowadzić miały te
przedsiębiorstwa i instytucje, które wykonują usługi dla społeczeństwa, przy
czym zakres tych usług miał zostać określony przez Regionalny Komitet
Strajkowy. Strajk wspomagający prowadzić miały uczelnie, szkoły, małe
instytucje, ludność wsi i małych osiedli. Jego głównymi formami miały być:
zapewnienie aprowizacji, łączności, informacji i kolportażu, opieka nad
rodzinami osób uczestniczących w strajkach okupacyjnych i czynnych,
„dokumentacja działań antynarodowych”. Zakłady wspomagające miały być
podporządkowane głównym, zakres tej podległości miał ustalić RKS. Kierownictwo
nad poszczególnymi strajkami miały przejąć zakładowe komitety strajkowe.
Przewidywano, iż wyodrębnią one z załogi kilkuosobowe komórki odpowiedzialne za
poszczególne zadania.” (sp, przypis str. 309)
"Dziesiątego grudnia przyjechał na występy zespół
"Maanam". Mieli dać koncert trzynastego. Bilety były po 150 zł (pół
litra - 500 zł)." (sts, Piotr Pobiarzyn, str. 131)
W czasie stanu wojennego artyści odmówili współpracy z hydrą Jaruzela. Na odcinek kultury rzucono radiową Trójkę z Niedźwieckim (współpracował z SB, autor fałszowanej listy przebojów) i Mannem (współpracował z SB, chodzą słuchy, że za wyemitowanie piosenki na antenie pobierał 200 zł) na czele, co spowodowało rozwój karier zespołów wtedy młodzieżowych, jak Maanam, Republika, Lombard, Lady Pank, Bajm, Kombi czy Perfect. Po latach okazało się, że Kora z Manaam odmówiła występów komunistycznym związkom młodzieżowym.
Arkadiusz Rybicki pisze w ten
sposób, o tym co robił 12 grudnia 1980 r.:
"Pojechałem służbowym samochodem agencji, nowym,
niebieskim fiatem 125 combi, wybranym specjalnie przez solidarnościowych
mechaników z FSO spośród setek byle jak zrobionych egzemplarzy,
unieruchomionych na fabrycznym placu w Warszawie." (sts, Arkadiusz
Rybicki, str. 143)
Czy to nie jest argument za tym,
aby ci panowie, którzy we krwi mieli łapownictwo i załatwianie wszystkiego po
znajomości, nie zostali dopuszczeni do władzy po upadku Komuny?
"Potem "Gilotyna" zaczęła wychodzić w wersji
papierowej. Pierwszy numer to było 300 odbitych na ksero egzemplarzy, podobnie
drugi. Trzeci, 500 sztuk, drukowaliśmy już na powielaczu, a czwarty zrobił nam
drukarz z "Solidarności" (któremu daliśmy w łapę) na komputerowej
drukarce firmy IBM." (sts, Krzysztof Skiba, str. 148)
Skiba był członkiem Pomarańczowej Alternatywy, która była finansowana przez AFL-CIO, co można przeczytać w książce Petera Schweizera „Victory czyli zwycięstwo”. We wspomnieniach Skiba napisał, że podczas jednego z noclegów zespół Big Cyc zniszczył hotel i uciekł nie płacąc, co Skiba poczytuje sobie za zasługę – to pokazuje mentalność i poziom moralny tego człowieka.
Współpracownicy SB bardzo się starali. Najpierw
Eligiusz Naszkowski z Piły - tajny współpracownik bezpieki - nagrał na taśmie
magnetofonowej część obrad Komisji Krajowej w Radomiu w dniu 3 grudnia 1981 r.
Nagrania te zostały wykorzystane propagandowo w radiu i telewizji dla pokazania
jak związkowcy dzielą skórę na niedźwiedziu ustalając jaki resort obejmie każdy
z nich po upadku komuny. 11 grudnia 1981 r. rozpoczęło się w Gdańsku
posiedzenie Komisji Krajowej "Solidarności".
"Choć niektórzy z mówców - w tym Lech Wałęsa i
większość doradców, niezależnie od ich politycznej proweniencji - opowiadali
się za umiarkowaniem i ostrzegali przed zbytnim radykalizmem, inni zgłaszali
nader śmiało brzmiące propozycje: wolnych wyborów nie tylko do rad narodowych,
ale także do Sejmu ("marzą nam się, powiedzmy szczerze, zaszczyty
poselskie", skomentował to w czasie obrad Frasyniuk), powołania nie tylko
Społecznej Rady Gospodarki Narodowej (wyłoniono nawet jej 24-osobowy skład),
ale wręcz rządu tymczasowego (Jacek Kuroń nazwał swój artykuł "rząd
narodowy"), przeprowadzenia ogólnonarodowego referendum w sprawie zaufania
do obecnych władz, podjęcia w skali ogólnokrajowej tak zwanego strajku
czynnego, to znaczy dystrybucji wytworzonej w tym czasie produkcji bezpośrednio
przez zakład pracy (a w istocie przez komitet strajkowy). Atmosfera - wspominał
Zbigniew Bujak - była "jakaś dziwna, ciężka. Inne też były spory w
kuluarach. Zazwyczaj kłóciliśmy się o każde zdanie, o [każdą] uchwałę, a tym
razem szły dyskusje na tematy zasadnicze". Milkliwy był Lech Wałęsa, który
- wedle Bujaka - "patrzał z politowaniem na całą tę sytuację".
Przewodniczący kilka razy zbeształ niektórych mówców." (wpj, str. 38)
"Wieczorem zaczęły nadchodzić informacje o
przemieszczaniu się w kierunku Gdańska elitarnych jednostek ze szkół MO w
Szczytnie i Słupsku. (...) Później zaczęły docierać kolejne informacje z kraju
i z miasta - gdzieś widziano przemieszczające się wojska, w innym mieście
zostały zablokowane połączenia teleksowe i telefoniczne. Około północy okazało
się, że przerwano połączenia także w stoczni...
(...) Chodziło raczej o to, że w jednym miejscu znalazło
się - jak zanotował sekretarz marszałka Kulikowa, gen. Wiktor Anoszkin -
"około 200 mołodczikow" (co można tłumaczyć jako "chwatów"
lub "zuchów" (...)." (wpj, str. 38)
"Z opublikowanego w
2001 r. szyfrogramu ambasadora NRD w Warszawie z 2 XII 1981 r. wynika, że plan
„odnowienia” „Solidarności” przez „siłową konfrontację” powstał jeszcze przed
13 XII 1981 r. Ambasador NRD miał się powoływać na rozmowę ze Stanisławem
Cioskiem przeprowadzoną w dniu 1 XII 1981 r., który z kolei miał mu
zrelacjonować swoją rozmowę z Bronisławem Geremkiem: „Właśnie miałem osobliwą
rozmowę z szefem ekspertów »Solidarności« Geremkiem (ścisłe kontakty z
międzynarodówką socjaldemokratyczną, osobiste kontakty z [Brunonem] Kreiskym i
innymi). Nie wierzyłem własnym uszom. Geremek oświadczył, że dalsza pokojowa
koegzystencja pomiędzy »Solidarnością« w obecnej formie a socjalizmem realnym
jest już niemożliwa. Konfrontacja siłowa nieuchronna. Wybory do rad narodowych
muszą zostać przesunięte. Aparat »Solidarności« musi zostać zlikwidowany przez
państwowe organy władzy. Po siłowej konfrontacji »Solidarność« mogłaby na nowo
powstać, ale jako rzeczywisty związek zawodowy bez Matki Boskiej w klapie, bez
programu gdańskiego, bez politycznego oblicza i bez ambicji sięgnięcia po
władzę. Być może – kontynuował Geremek – tak umiarkowane siły jak Wałęsa
mogłyby zostać zachowane. Po konfrontacji nowa władza państwowa mogłaby w innej
sytuacji politycznej kontynuować pewne procesy demokratyczne. Nie mogę jeszcze
ocenić, czy Geremek mówił tylko we własnym imieniu i czy jego zdanie jest
reprezentatywne”. Drogi do niepodległości 1944–1956/1980–1989. Nieznane źródła
do dziejów najnowszych Polski, wstęp, wybór i oprac. T. Balbus, Ł. Kamiński, W.
Sawicki i K. Szwagrzyk, pod red. W. Wrzesińskiego, Wrocław 2001, s. 231–232. (sb,
str. 129)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz