piątek, 21 lutego 2025

I Przed Solidarnością (cd.)

3. 1970 r.

 

W 1970 r. chodziłem do siódmej lub ósmej klasy. W niedzielę wieczorem spotkałem się z kolegami: Ifą, Staszkiem i Kwiatkiem, chodziliśmy po dzielnicy. Okazało się, że kiosk spożywczy naprzeciwko wejścia do Akademii Medycznej jest otwarty, co nigdy do tej pory nie zdarzało się. 

Ifa powiedział, że z powodu podwyżki cen sklepy są otwarte do 2.00, i teraz będą strajki, co wydawało nam się niemożliwe. „Co ty, Ifa! Strajki w socjalistycznym państwie?”. Myślę, że w ten sam sposób reagują obecnie zindoktrynowani młodzi ludzie, kiedy mówi się im, że zagrożenie klimatyczne planety to bujda na resorach. Coś takiego nie mieści im się w głowie. 

Należałem do tych uczniów, którzy spóźniali się do szkoły bardzo rzadko, a w ten poniedziałek zaspałem i poszedłem na drugą lekcję (biologia). Okazało się, że nie wszyscy nauczyciele dotarli do szkoły i trafiłem na wspólną lekcję z inną klasą. W czasie tej lekcji nauczyciele mówili coś, żeby nie mieszać się do spraw dorosłych, więc postanowiliśmy uciec ze szkoły. Ale kiedy ubieraliśmy w szatni płaszcze i kurtki jedna z naszych koleżanek Wala powiedziała, że ona zostaje, bo tatuś jej wytłumaczył, że podwyżki są konieczne. Wobec łamiwagarówki zostaliśmy na następnych lekcjach, ponieważ doszliśmy do wniosku, że będą musieli nas ukarać, aby pokazać, że Wala postąpiła dobrze, a my źle, a oceny na koniec siódmej klasy, półrocze i koniec ósmej klasy liczyły się przy rekrutacji do szkół średnich. 

W czasie tego dnia słyszeliśmy czołgi, które przemieszczały się po Al. Zwycięstwa do Gdańska, nad głową latały samoloty. Dowcipkowaliśmy sobie, że to Rosjanie i Japończycy. 

Ze szkoły nie wypuszczali nas bez rodziców, ale nie wszyscy rodzice byli w stanie przyjść po dzieci, wobec tego wypuszczali także z rodzicami sąsiadów. Ja i jeszcze kilka osób wyszło z matką Romeczka. Ona przejmowała się swoim synem, a pozostali zostali w tyle i uciekli spod tej opieki. Odzyskawszy wolność spotkaliśmy jednego chuligana, który powiedział, że wraca z Gdańska, a tam rozruchy i fruwające kamienie. Nie poszliśmy do Gdańska. 

Później było kilka dni pełnych napięcia. Do szkoły chodziliśmy obok czołgów, które obstawiały Akademię Medyczną i willę Stolarka (albo innego bonzy partyjnego, później willa pięcioraczków). Jedna z sąsiadek donosiła, że stoczniowcy mają przygotowane butle z gazem i jeżeli milicja będzie chciała wejść do Stoczni, to oni te butle podpalą, albo że jeżeli stoczniowców nie wypuszczą, to żony stoczniowców pójdą pod Stocznię. 

Z tego co pamiętam strajk skończył się zwolnieniem wszystkich stoczniowców z pracy i przyjęciem ponownie, z wyjątkiem tych, którzy trafili do pierdla. Część opozycjonistów otrzymała sugestie opuszczenia kraju, a ci którzy nie wyjechali, dostali wilczy bilet i nie chwalili się tym, co robiono z nimi podczas odsiadki. 

Kiedy zbliżały się święta Bożego Narodzenia babcia posłała mnie po choinkę, którą kupił wujek, i kazała wracać z tą choinką bocznymi uliczkami, co raczej było niemożliwe, ponieważ trzeba było przejść Błędnikiem. Babcia myślała, że wujek nie ma kwitu, że choinka została wycięta nielegalnie, ale miał, więc nie było żadnego ryzyka, a zresztą nikt mnie nie zatrzymał, milicji było mało, więcej było czołgistów na czołgach. 

Takie doświadczenie kształtuje osobowość młodego człowieka, choćby nie był on w centrum wydarzeń. Z późniejszym opowiadań koleżanki z pracy, wiem, że wzięła ze sobą synka, pokazała mu jak w Gdyni milicjanci biją demonstrantów i powiedziała: „Zapamiętaj jak komuniści biją robotników!” Myślę, że nigdy tego nie zapomniał. Podobnie dzieci palestyńskie, które przeżyją żydowskie ludobójstwo w Izraelu, nigdy tego nie zapomną i kiedy dorosną zrobią wszystko, żeby zniszczyć tą rasistowską hydrę, jeżeli jeszcze będzie istniała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

I Przed Solidarnością (cd.)

I. 3. Suplement - 1970 r.   a) Gdańsk, Elbląg, Szczecin   W poniedziałek w centrum Gdańska toczyły się walki demonstrantów z milicją...